... jak małemu dziecku.
Od dłuższego czasu zastanawiam się nad swoim rytmem dobowym. Mam problemy z wczesnym wstawaniem i często jestem niewyspana. Mając na myśli wczesne wstawanie, są to okolice godziny 7 czy nawet 7.30, więc nie jest to bynajmniej blady świt. Z chodzeniem spać tez jest różnie, staram się kłaść przed północą, ale nie zawsze mi to wychodzi. Na pewno jest lepiej niż w okresie studiów, ponieważ nie mam już sesji i nie uczę się "po nocach". Jednak nie jest to wcale optymalny rytm dnia, ponieważ wcale nie czuję się dobrze. A przestawianie budzika "jeszcze tylko 5 minut" mam opanowane do perfekcji.
Wiem, że nie tak to powinno wyglądać. Rytm dobowy naszego organizmu jest bardzo starannie zaprogramowany i jeśli tylko człowiek będzie się go "słuchał" - wszystko będzie OK. Jeśli jednak rytm ten zostanie zaburzony...no to klapa na całego.
Przeczytałam mnóstwo publikacji na ten temat, motywowałam się, starałam się....
Wychodziło przez kilka dni....
A potem powrót do stanu poprzedniego.
Tak się na tym zastanawiam i dochodzę do wniosku, że najwcześniej wstawałam i to bez żadnych budzików i przypomnień, kiedy byłam dzieckiem.
Ostatnio odwiedzałam kuzynkę, która ma 2,5 letnie dziecko. Rozmowa zeszła jakoś na tematy porannego wstawania. I oczywiście okazało się, że kuzynka ma świetny rytm dobowy (wstawanie i chodzenie spać), ponieważ wychowuje dziecko. A dziecko wstaje codziennie około 6 rano bez względu na dzień tygodnia, pogodę, czy porę roku. Oczywiście wiąże się to również ze stałą godziną chodzenia spać. Nigdy nie później niż o 21-22 (dziecko, kuzynka trochę później).
To jest naturalny zegar biologiczny :D
Dopiero z wiekiem, kiedy dzieciom "narzuca się" pewne schematy i obowiązki (np. w weekend śpimy dłużej, no bo w końcu można się wyspać, wstawanie o określonej godzinie, no bo przecież trzeba iść do przedszkola/szkoły/pracy), w większości przypadków rytm dobowy zostaje zakłócony. Szczęściarzami mogą się nazwać Ci, którzy od dziecka wstają o 5 rano i czują się rześko, wypoczęci i wyspani.
Ciężko jest wrócić do naturalnego rytmu dobowego. Spowodowane jest to wieloma czynnikami, np.
- w okresie szkolnym jest to nauka do późnych godzin nocnych;
- na studiach nie istnieje coś takiego jak rytm dobowy (wiedzą to szczególnie Ci, którzy mieli okazję mieszkać w akademiku);
- no a w pracy na etacie bywa różnie - jeśli jest to praca od 8 do 16 to jeszcze jest w miarę dobrze, gorzej, gdy np. jest to praca w której trzeba zostawać po godzinach, a czasem w domu kończyć projekty. Najgorzej za to przedstawia się pod tym względem praca w systemie zmianowym, np. dzień (12h), noc (12h), 2 dni wolnego... Wtedy praktycznie da ma co mówić o regularnym trybie życia.
No i bagno...
No bo jak mi to ma wyjść, skoro przez ostatnich 20 lat wstawałam i kładłam się o najróżniejszych porach dnia i nocy. No a poza tym nie można przecież wszystkiego zaplanować.
Ostatnio znalazłam bardzo ciekawe wideo:
Moje przemyślenia co do wczesnego wstawania są następujące:
- wstaję rano bo muszę, a nie dlatego że czuję że się wyspałam;
- chodzę spać o różnej porze, często po północy;
- nie mogę czuć się wyspana, skoro chodzę późno spać a muszę wstawać wcześnie (wiem, wiem, Ameryki nie odkryłam);
- rano moją pierwszą myślą jest: jeszcze 5 minut, po czym przełączam budzik o 5 minut, robię to aż do takiego krytycznego momentu, kiedy wiem, że gdybym wstała później, to na pewno spóźniła bym się do pracy;
- brak mi motywacji, bo wiem że kolejny dzień będzie taki sam/bardzo podobny do poprzedniego;
- czasami mam wrażenie, że brak chęci do wstawania wiąże się z małą wiarą we własne marzenia i próbą pozostawienia swojego życia biegowi wydarzeń.
I tutaj dochodzę do smutnej prawdy o sobie, ponieważ skoro nie chce mi się rano wstawać, to znaczy, że moje życie dostarcza mi za mało atrakcji. Lub ujmując to w trochę inny sposób, nie żyję z pasją.
A gdyby mój rytm dobowy wyglądał tak:
- wstaję codziennie rano przed 6, czuję się rześka i wyspana, z uśmiechem witam nowy dzień, bo wiem, że będzie to fantastyczny dzień;
- chodzę spać o stałej porze (staram się przed północą), czasem zdarza mi się chodzić spać później, ale tylko w wyjątkowych okolicznościach, ale nawet wtedy wstaję rano o stałej porze;
- czuję się wyspana, radosna i szczęśliwa, bo wiem, że ten dzień będzie szczególny i wyjątkowy;
- rano moją pierwszą myślą jest jaki cudowny poranek - trzeba szybko wstawać! Po czym wstaję, włączam energetyzującą muzykę, robię serię ćwiczeń i jestem pełna energii na cały dzień;
- wiem, że będzie to kolejny wspaniały dzień, w którym nauczę się czegoś nowego, poznam nowych ludzi/rzeczy, spełnię się w tym co będę robiła;
- WSTAJĘ, ponieważ wierzę we własne marzenia, mam określone cele i sama kieruję swoim życiem :D
Jakie to proste - wystarczy chcieć!